DZIEŃ 1 i 2

Latamy długo i daleko, często zmieniając konie

Podróż

Przygodę rozpoczniemy od zwiedzenia wyspy Cebu. Przelot z trzema przesiadkami zajmie nam 27 godzin. Wylatujemy 1 lutego o 16:30 z Gdańska i mamy przesiadki w Warszawie, Istambule i Manili. 
Już na lotnisku w Gdańsku pojawiły się pierwsze trudności. Okazało się, że w trakcie zdawania plecaków na bagaż, zażądano od nas potwierdzenia, że dokonaliśmy zgłoszenia online na stronie Filipińskiej, dotyczącego potwierdzenia naszego przyjazdu i wszelkich informacji covidowych. Aleksandra próbowała w domu to zrobić, ale strona www się zawieszała, więc odpuściła temat. Teraz okazało się, że trzeba było być bardziej skutecznym. 
Opuszczamy więc kolejkę, wyciągamy telefony i próbujemy się zalogować. W końcu po kilku próbach udało się. Wypełniamy wielostronicowy formularz przyjazdowy i w końcu otrzymujemy cyfrowe potwierdzenie rejestracji.  
Ustawiamy się ponownie w kolejce, okazujemy Panu wgrane w telefonach nasze cyfrowe wizy i tym razem bez problemowo zostajemy obsłużeni. Nadajemy bagaż i dostajemy bilety. 
Od tego momentu już idzie gładko. Krótki lot do Warszawy i trochę dłuższy do Istambułu.

Najlepszy port lotniczy na świecie

Tureckie lotnisko robi na nas duże wrażenie. Nic dziwnego, że w 2022 zostało uznane za najlepszy port lotniczy na świecie. Są tu nie tylko sklepy, ale też muzea i czasowe wystawy. Całości dopełnia piękna architektura wnętrz. Lotnisko jest ogromne. Przemarsz w trakcie przesiadki zajmuje nam dobrą godzinę. Lot do Manili spędzamy czytając, jedząc i z lekka podsypiając.

Jesteśmy na drugiej półkuli

Filipiny przywitały nas lekko zachmurzonym niebem i oczywiście gorącym wilgotnym powietrzem. Lądujemy w Manili, gdzie po odprawie celnej (była bezproblemowa) idziemy wymienić dolary na peso filipińskie oraz zakupić lokalne karty telefoniczne. To podstawa w obcym kraju. W większości miejsc płaci się na Filipinach gotówką. A lokalne karty telefoniczne zapewnią nam łączność między sobą i dostęp do internetu. Łatwo odnajdujemy stoisko sprzedaży kart telefonicznych. 

Filipińskie wesołki

Obsługa stoiska już na wstępie dała popis filipińskiej gościnności. Wypytali nas o wszystko, polubili nasz profil na YT. Było wesoło i sympatycznie. 
Bez problemu odnajdujemy też kantor wymiany walut - jest 10 metrów od stoiska z kartami.
Co do kursu, to przelicznik pieniędzy jest prosty - wszystkie tutejsze ceny w Peso filipińskim dzielimy przez 10 i troszkę odejmujemy ( z 10%). Tak uzyskujemy mniej więcej cenę w zł. Czyli np 100 peso = 9 zł. Jesteśmy gotowi na Filipińską przygodę. 
Idziemy teraz do części terminalu w którym obsługuje się loty miejscowe.

Ostatni przelot

Odprawiamy się przechodząc wszystkie procedury i wsiadamy do samolotu lini Air Asia. Przelot na wyspę Cebu zajmie nam niecałą godzinkę. Lekko przysypiamy już, bo dopada nas zmęczenie. Lądujemy ok 23:30.
Zaraz po wyjściu z lotniska trafiamy na uprzejmą Filipinkę, która obsługuje wyjazdy taksówek. Podajemy adres hotelu, ustalamy cenę i wsiadamy do wskazanego nam busa. Z nosami przy szybach podglądamy nocne życie miasta Cebu, jednak ruch jest niewielki - w końcu mamy już północ.

Oferta kontra rzeczywistość

Po ok 20 minutach docieramy do Southpole Central Hotel. Patrząc na budynek stwierdzamy, że co jak co, ale zdjęcia reklamowe skubani potrafią robić dobrze. Pokój wygląda na nich pięknie, a okolica hotelu bajecznie. Rzeczywistość jest bardziej filipińska. Trzeba będzie brać na to poprawkę przy następnych rezerwacjach. Nie żebyśmy narzekali. Jest czysto i schludnie. Jednak pokój okazał się mniejszy niż sobie wyobrażaliśmy oglądając zdjęcia, no i sam budynek nie wyglądał na zdjęciach, jak wysoka kamienica wciśnięta szczelnie pomiędzy inne budynki. 
Zostajemy w Cebu jeden dzień, żeby pozwiedzać to największe miasto wyspy. Jesteśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. Znajdujemy jednak siły, aby wywęszyć coś na ząb. Za rogiem hotelu trafiamy na przydrożną garkuchnię serwującą hamburgery. Są takie hmm.. mini - jak dużo innych rzeczy na Filipinach. Przy barze siedzi kilku lokalesów i z uśmiechem nam się przygląda. Zjadamy mini posiłek za mini cenę i wracamy do hotelu się wyspać.